Trzy szkoły

Nosząc kilka lat pompę insulinową i obserwując jak noszą ją inne kobiety spotkałam się z dwoma postawami. Pierwszą można by podsumować zdaniem: „Nic mnie to nie obchodzi czy pompę widać, czy nie widać i czy pasuje do tego, co mam na sobie czy nie!”. Niezależnie od tego, czy mamy na sobie sukienkę w kwiatki, strój arabskiej tancerki czy też suknie wieczorową, pompa jest widoczna- przypięta klipem, przymocowana na pasku, wystająca z biustonosza, włożona w pokrowiec – jest na widoku i już! Pod względem psychologicznym taki luz jest jak najbardziej godny podziwu i zdrowy :), ale nie każda z nas chce własnie w ten sposób zwracać na siebie uwagę. 

Bo nie oszukujmy się, częściej niż rzadziej usłyszymy pytanie: „A co to jest?”, a po lakonicznej odpowiedzi serię dalszych pytań. Jeśli mamy zacięcie edukacyjne i/lub czas, nie ma sprawy, ale jeśli chcemy same określić, kiedy będziemy uświadamiać ludziom, co to znaczy mieć cukrzycę leczoną w taki sposób i czy w ogóle chcemy lub mamy inny powód, kamuflaż pompy może być przydatny. I właśnie to jest ta druga postawa – ukrywanie pompy. Chowanie jej pod ubraniem lub wkomponowywanie w strój może być źródłem frustracji i stresu (oj wiem coś o tym ;)). Można też podejść do tego jak do zadnia, łamigłówki, kombinowania i szukania najlepszego rozwiązania, do czego gorąco zachęcam. Z tego wyłania się trzecia postawa: w zależności od tego, jaki mamy nastrój i czy nam się chce czy nie chce zwracać uwagę na wizerunek, raz pokazujmy pompę i miejmy wszystko w nosie a innym razem np. żeby wyglądać bardziej stylowo, czuć się swobodniej itp. postarajmy się ja sprytnie ukryć 🙂